Geoblog.pl    rwn    Podróże    Na azjatyckim szlaku    Bangkok - zobaczyć i... uciekać
Zwiń mapę
2015
20
lut

Bangkok - zobaczyć i... uciekać

 
Tajlandia
Tajlandia, Bangkok
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12999 km
 
Do Bangkoku dojechaliśmy nocnym autobusem. Podróż rozpoczęliśmy o godz. 16.00 w Krabi a w Bangkoku byliśmy o 5 rano następnego dnia. Byliśmy ciekawi, jak wygląda podróż nocnym autobusem w Tajlandii, w porównaniu do tej w Wietnamie. Wyglądają one jak zwykłe autobusy piętrowe, tylko siedzenia bardziej się rozkładają i można z nich zrobić niemalże łóżko. Akurat nasz autobus miał kilka dodatkowych "zalet" - smród z toalety i nieco przeciekający dach, a akurat padał deszcz po drodze.. Po skargach w końcu wymienili nam autobus na lepszy, ale jego toaleta była dość ekstremalna. Oprócz tego, że nie było światła - to akurat może się zdarzyć - było tam miejsce na kibelek, oczywiście bez deski, a tuż obok stało wielkie wiadro, z wodą i kubkiem do spłukiwania. Po ciemku nie było widać co tam jest - i może lepiej..:). W każdym razie sedes i wiadro zapełniały przestrzeń w 100%, więc sztuka akrobacji niezbędna... Po wysadzeniu nas gdzieś w Bangkoku, zostaliśmy wręcz napadnięci przez taksówkarzy i tuktukowców. I tutaj trzeba zaznaczyć, że to jest Zorganizowana Grupa Naciągaczy, która znacznie utrudnia pobyt w Bangkoku.. Metro jest tutaj dość ograniczone, przestrzeń ogromna, a autobusy dość słabo opisane, więc jest się zdanym na tych naciągaczy. Dla przykładu - autobus 800km z Krabi do Bangkoku kosztował ok 70 pln na osobę a za taksówkę do hotelu, 17 km, pan wołał 180 pln!!!! Za tuktuka wytargowaliśmy w końcu 40 pln.. Dobra rada - warto mieć ze sobą gps, my mieliśmy w telefonie i za każdym razem gdy nam próbowali wcisnąć: "ooo, to daleko, poza mapą", podawaliśmy konkretną liczbę kilometrów i ucinaliśmy dyskusję. Co nas rozbawiło - jak innym razem negocjowaliśmy cenę, też jakąś z kosmosu, pan tuktuk powiedział, że pojedzie za 10 pln zamiast 35 pln, jeśli po drodze wstąpimy do sklepu z modą włoską i się tam pokręcimy przez 5 min. lub coś kupimy;). No więc podwiózł nas, a pod sklepem już kilka innych tuktuków z turystami. Weszliśmy a tam parę ubrań, katalogi i materiały do szycia. Zaraz uprzejme pytanie "skąd jesteśmy", żeby szybko ocenić zasobność portfela, a później szybkie przejrzenie katalogu i zgodna ocena sytuacji z obu stron, że tu biznesu nie będzie..;) I tak to się kręci.. Jak 2 dni później tuktuk nas chciał wziąć do takiego sklepu ponownie, okazało się, że to ten sam, więc już by nie dostał za nas kuponu, więc nawet nie wchodziliśmy...:).Tuktuki mają podobne układy z różnymi takimi miejscami dla turystów, bo innym razem pan nas zawiózł za grosze do portu, żebyśmy tylko skorzystali z łódki - za to napewno też dostał kasę.. Jeśli chodzi o środki transportu w Bangkoku, to są jeszcze pickupy - wchodzi tu około 15 osób na ławeczkach w naczepie. Jeździ taki na jakiejś trasie, machasz i się zatrzymuje, szybko wsiadasz z tyłu, dzwonisz dzwonkiem jak chcesz wysiąść, i po wyjściu płacisz kierowcy ok 80 gr za 5 km. Bardzo ciekawe i przydatne rozwiązanie, bez naciągania.. Oczywiście najlepszym rozwiązaniem jest metro (sky train), ale jest zbyt mało linii na tak wielkie miasto. Co do samego Bangkoku, to zabytki są dość daleko od siebie, dlatego trudno jest zwiedzać miasto na piechotkę. W dodatku ten niemiłosierny upał. Tutaj poraz pierwszy zatęskniłam za polską zimą... w sumie ten nasz klimat może wcale nie jest taki zły.. Tutaj temperatura powoli wzrasta i za miesiąc będzie tu ok. 45C...
A jeśli już mowa o transporcie w Bangkoku, to nie można nie wspomnieć pociągów.. Mieliśmy okazję skorzystać z pociągu jadąc do Ayuttayi oraz na lotnisko w drodze do Chiang Mai. Pociąg osobowy jechał - bagatela - 2 km w 50 min.!! Bo skoro osobowy, to musiał czekać na wszystkie inne pociągi wjeżdżające lub wyjeżdżające z głównej stacji Bangkoku. To się wiązało z tym, że przejechał parę metrów, potem stawał i czekał, i znowu parę metrów. Dopiero jak wyjechał z centrum Bangkoku, po 50 minutach, ruszył nieco szybciej. Najzabawniejsze w tym wszystkim było to, że podczas tych postojów, ludzie mieszkający tuż przy torach, lub np. jedzący obiad rodzinny na torach(!!!), przechodzili sobie przez nasz stojący pociąg jak przez swój przedpokój:) A co jakby im nagle ruszył i wysiedliby w innym "pokoju" w nie swoim domu po drugiej stronie torów?:))) A dodatkowo tubylcy, chyba przyzwyczajeni do takich obyczajów, wysiadali do tych "przytorowych" domów/sklepów, kupowali obiad i wnosili do pociągu i jeszcze zdążyli zjeść, zanim pociąg znowu ruszył... Ale ten przejazd na lotnisko akurat kosztował 50 gr, więc nie można za dużo wymagać - dobrze, że zdążyliśmy na samolot..
Do Bangkoku zdecydowanie warto przyjechać chociażby dla dwóch głównych świątyń - Wat Phra Keo i Wat Pho. Są przepiękne! Poza tym pięknych świątyń jest tu bez liku i pewnie potrzeba min. 2 tygodnie, żeby zobaczyć tylko te najładniejsze. My oprócz tych dwóch widzieliśmy też świątynię Wat Benchamabophit oraz budynki rządowe - Anantasamakhom Throne Hall i Government House. Spacerując po mieście natknęliśmy się przypadkiem na jakiś kiermasz nad rzeką, gdzie panie gotowały obiady na swoich wąskich łodziach, a chętni mogli zejść po platformie i kupić obiad czy jakieś słodkości i inne kulinarne wynalazki. My skorzystaliśmy z zupki i właśnie jakichś wynalazków (bardzo smacznych). Co do zupki dla Natalci, doradziła nam ją jakaś dziennikarka telewizyjna kanału 5, która akurat kręciła króki reportaż z tego święta i oczywiście musiała zwrócić uwagę na Natalcię (i zaznaczyć kucharce na łodzi, żeby nasza zupka nie była ostra:). Zaraz potem zaczepiła nas jakaś inna pani, okazała się Chinką mieszkającą w Bangkoku (jak stwierdziła - w prostej linii z chińskiej rodziny królewskiej). Zainteresowała się wizytą w Krakowie, wymieniliśmy się telefonami, a poza tym - Nacia dostała w prezencie długopis z latarką... Przynajmniej nauczyła się już mówić `Tenkju` :).
Co nas zaciekawiło na mieście, to fakt, że sprzedaje się tutaj napoje w reklamówkach z rurką, co wygląda dość zabawnie:) Co więcej, w tych reklamóweczkach sprzedają też zupy, albo drugie dania na wynos:) Proste i praktyczne rozwiązanie. W sumie my używamy podobnej wielkości reklamówek do naszego podróżnego nocniczka Natalci - jak widać reklamówka to wielofunkcyjny wynalazek:)
Kolejna nowość dla nas to liczne zdjęcia króla i królowej Tajlandii w przeróżnych pozach umieszczonych w całym mieście (w innych miastach też) przy budynkach rządowych, przy szkołach, muzeach, na ulicach, czasami po 4 różne ogromne portrety na jednym skrzyżowaniu!! Taki swoisty kult jednostki, jaki można też spotkać np. w Korei Północnej..

Wieczorem, szukając portu, żeby przepłynąć się łódką po kanałach przy zachodzie słońca, zgarnął nas tuktukowiec i zachęcił do skorzystania z konkretnego przewodnika - skorzystaliśmy i nie żałujemy (on zapewne też). Rejs wąską i długą łodzią trwa ok. godziny i najpierw po głównej rzece, gdzie można podziwiać świątynie przy zachodzie słońca, a później po krótkim oczekiwaniu na śluzę, wjechaliśmy w jeden z kanałów i mogliśmy obserwować codzienne życie mieszkańców w domkach na balach... - wydawałoby się, że tak się nie da żyć, ale to pewnie kwestia przyzwyczajenia.. Wracając wieczorem do hotelu ulicami Bangkoku, napotkaliśmy wątpliwą atrakcję miasta - szczury i karaczany, które biegały po głównych ulicach miasta na nocne łowy po śmietnikach..a tuż obok ludzie zajadali swoje późne kolacje w knajpach. Brrrr...

Po zwiedzeniu głównych atrakcji miasta w tak niemiłosiernym upale, i spędzając przy tym mnóstwo czasu (i kasy) na dojazdy kilkoma środkami lokomocji dziennie, mieliśmy już dość Bangkoku (tak samo jak inni napotkani na trasie turyści:) i z przyjemnością wybraliśmy się poza miasto na wycieczkę do pływającego targu Damnoen Saduak Floating Market oraz do Ayutthayi. A w czwartym dniu wyruszyliśmy samolotem na północ do Chiang Mai, żeby odpocząć od zgiełku Bangkoku i spotkać się z kobietami-żyrafami. Podsumowując, Bangkok warto zobaczyć, ale jak dla nas - potem szybko uciekać...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (100)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
A
A - 2015-03-01 22:16
Przesyłamy trochę zimnego powietrza z Krakowa dla Was na ochłodę. Teraz kiedy to piszę pada deszcz. uściski
 
 
zwiedzili 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 24 wpisy24 46 komentarzy46 1269 zdjęć1269 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
17.01.2015 - 06.03.2015