Geoblog.pl    rwn    Podróże    Na azjatyckim szlaku    Singapur - designerskie państwo luksusu
Zwiń mapę
2015
07
lut

Singapur - designerskie państwo luksusu

 
Singapur
Singapur, Singapur
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11385 km
 
Po biednej i skorumpowanej Kambodży trafiliśmy do azjatyckiej `Szwajcarii`. Lecieliśmy przez Kuala Lumpur gdzie spędziliśmy kilka godzin na lotnisku czekając na lot do Singapuru i załatwiając formalności bagażowe. Malezyjskie linie lotnicze (Air Asia) póki co traktują nas łaskawie i po 3 ostatnich spektakularnych wypadkach, nasze samoloty docierają na miejsce bez problemów;)
Co ciekawe, w Kuala Lumpur musieliśmy zmienić czas do przodu o godzinę w stosunku do Kambodży, mimo że przecież Malezja leży na zachód a nie na wschód. Jedyne logiczne wytłumaczenie to fakt stosowania zmiany czasu na letni/zimowy w Malezji i jego brak w Kambodży.

Do Singapuru nie potrzebujemy wiz więc w miarę sprawnie dotarliśmy z lotniska metrem do naszego apartamentu (JJH Boutique Apts - nie polecamy!). Hostel wyglądał w porządku, ale pozory mylą... i tutaj czekała nas bezsenna noc. Po zjedzeniu pysznej kolacji w pobliżu noclegu (w tzw. Food lofts, których jest tu mnóstwo i które są swoistymi straganami z pysznym jedzeniem), wróciliśmy do hotelu, jednak tej nocy nie będziemy wspominać najlepiej, ponieważ musieliśmy stoczyć nierówną walkę ze stadem pluskiew i karaczanów. Na szczęście zauważyliśmy jednego tuż przed zgaszeniem światła.... więc odsunęliśmy łóżko od ściany, Natalcia na środku i my na dyżurze. Rezultat - tej nocy zabiliśmy ok 20 pluskiew i ok 5 karaczanów. Na szczęście żadna nas nie ugryzła. Pierwsza rzecz rano, to spakowaliśmy nasze rzeczy, pokazaliśmy na recepcji na komórce zdjęcie pluskwy, żeby nie było dyskusji, dostaliśmy zwrot kasy i przenieśliśmy się do hotelu ** 2 ulice dalej. Hotel był tym razem porządny (Hotel 81 Premier Star - polecamy), i nie przeszkadzało nam w ogóle, że znajdował się na ulicy domów publicznych i prostytutek;))). Teren był cały czas obserwowany i pilnowany przez "opiekunów";), nawet nie wolno nam było tam zrobić zdjęcia ulicy.
Podsumowując zamieniliśmy więc robaki w pokoju na hotel przy ulicy domów publicznych... i byliśmy z tej zamiany bardzo zadowoleni:))) (na 2 zdjęciach poniżej można rozpoznać dziewczyny po lewej, ich ponumerowane `domki` i wielu panów czekających na swoją kolejkę.. Zwłaszcza w niedzielę po południu było trudno przejść między tłumem oczekujących (głównie tubylców:)

Po zostawieniu bagażów w hotelu, udaliśmy się metrem do centrum miasta na zwiedzanie. Najpierw trafiliśmy do dzielnicy finansowo-biznesowej - czyli same szklane biurowce, średnio 50 pięter każdy, a między nimi małe świątynie, food lofty i inne klimatyczne budynki z poprzedniej epoki. Jednak największe wrażenie robi w Singapurze hotel Marina Bay, w którym ceny pokojów zaczynają się od 1200 PLN za pokój. Mimo, że jest ogromny i składa się z charakterystycznych 3 wieżowców połączonych punktem widokowym na górze w formie wielkiego statku, wydawało się, że ma cały czas pełne obłożenie, bo widzieliśmy tłum ludzi w wielkim holu na dole. Nie mogliśmy sobie odmówić wjechania na 56 piętro, żeby podziwiać widok na całe miasto - i zdecydowanie warto było wydać te 160 PLN. Singapur jest przepełniony wysokościowcami, należących głównie do banków i instytucji finansowych, a do tego zbudowanych z wielkim smakiem i w różnorodnych kształtach. W całym mieście jest dużo budynków np. z ogrodami palmowymi na wysokości np. 10 piętra, które wyglądają rewelacyjnie. Także brawo dla architektów. Wszystko to jest dobrze wkomponowane w stare budynki świątyń, Chinatown czy Little India. Po podziwianiu widoków ze `statku` na 56 piętrze (jest tam też basen z palmami i restauracja dla gości hotelowych- mają tam prawdziwy full wypas!:), zjechaliśmy na dół i wzdłuż wybrzeża dotarliśmy do knajpki na tajski obiad. Kolorowe kamieniczki nad wybrzeżem (w stylu `europejskim`), ze świątynią hinduistyczną oraz kościołem katolickim na tle szklanych wieżowców robiły niesamowite wrażenie. Po zwiedzeniu dzielnicy chińskiej i bardzo kolorowej świątyni wróciliśmy do hotelu. Zauważyliśmy przy okazji, że Natalcia stała się fanką świątyń hinduistycznych i ciągnęła nas, żeby je zwiedzać w środku. Ale nie dla mistycznych przeżyć i podziwiania licznych kolorowych rzeźb, figurek i bogiń, ale z równie ważnego powodu, a mianowicie trzeba je zwiedzać na boso, a ściąganie butów w środku miasta okazało się wielką frajdą..:)
Na drugi dzień pobytu wybraliśmy się na wyspę Sentosa, na której oprócz plaż, w ramach licznych parków tematycznych i ogólnie pojętej rozrywki znajduje się ogromne oceanarium. Robiło ogromne wrażenie, były tak liczne gatunki ryb, meduz (czyli podświetlanych na kolorowo `galaretek`, które wyglądały zjawiskowo) oraz innych stworów morskich, a w tle wrak statku poszukiwaczy skarbów, że można tam było spędzić cały dzień. Rekiny, delfiny, olbrzymie płaszczki, ośmiornice itp. robiły super wrażenie, nie mówiąc o małych stworkach z głębin oceanu, które były tak paskudne, że aż piękne. To oceanarium jest zdecydowanie godne polecenia i po jego zwiedzeniu myślę, że można sobie odpuścić wszystkie inne (nawet to na Kanarach, mimo że również super, nie dorównuje singapurskiemu).
W Singapurze, jak przystało na państwo zakazów, można zapłacić 500 dolarów singapurskich kary za jedzenie/picie w metrze, nie mówiąc o paleniu, żuciu gumy czy spożywaniu durianów.
Jeśli chodzi o najprzyjemniejsze miejsce do wypicia kawy na mieście to zdecydowanie deptak Bussorah przy meczecie. Taka dwa razy krótsza Floriańska w Krakowie, ale za to z palmami:). Zdecydowanie warta odwiedzenia. Na wieczór trzeba się obowiązkowo wybrać na pokaz świetlny słynnych singapurskich `drzew` w Garden Bay a zaraz później o 20.00 na pokaz światło/dźwięk w Marina Bay, na tle pięknie oświetlonej zatoki i drapaczy chmur, na wodzie kolorowo podświetlone łódki i piosenka `What a wonderful world` - Brak słów...
To było piękne zakończenie naszego pobytu w Singapurze a następnego dnia wyruszaliśmy w podróż lotniczą do Kuala Lumpur.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (89)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 24 wpisy24 46 komentarzy46 1269 zdjęć1269 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
17.01.2015 - 06.03.2015