Dotarliśmy do Hanoi po 30h podróży trzema samolotami. Kraków-Warszawa - nocna podróż autem, Warszawa wylot do Frankfurtu LOTem (linie lotnicze zeszły na psy bo w cenie tylko kubek wody), a następnie przesiadka do Sajgonu i później Hanoi. Ponieważ do Wietnamu wlecieliśmy w Sajgonie, musieliśmy nadać bagaż najpierw do Sajgonu, odebrać go na miejscu, przejść przez tzw. custom, czyli prześwietlanie bagażu, a następnie ponowny check-in i wylot do Hanoi. Takie przepisy.
Podczas gdy Sajgon, czyli obecnie HoChiMinh zrobił na nas wrażenie pozytywne, przede wszystkim przyjemne ciepełko i uporządkowany proces odprawy osób przesiadających się (dostaliśmy nawet naklejkę na ubranie z napisem `transit` i każda osoba mogła nas zidentyfikować i sprawnie przeprowadzić do odpowiedniej bramki) - czyli niewiele wspólnego z potocznym znaczeniem słowa `sajgon`, to juz Hanoi wydało nam sę kompletnym chaosem i prawdziwym `sajgonem`. Kilka przykładow:
1. Ruch uliczny - obie grupy użytkowników, a więc zarówno kierowcy jak i piesi uzurpują sobie prawo do pierwszeństwa na drodze. Przejście nawet przez pasy to spore wyzwanie - z zielonego swiatła nikt sobie nic nie robi, ale o dziwo - bardzo rzadko podobno dochodzi do wypadków. My widzielismy tylko lekką stłuczkę dwóch motorów..
2. Nikt się tutaj nie przejmuje pozostawieniem min. 1,50m dla pieszego podczas parkowania na chodniku. Wręcz przeciwnie - chodniki są tak zastawione motorami i stolikami przydrożnych barow, że pieszy, zwłaszcza z wózkiem, musi iść...ulicą:) A na ulicy totalny chaos, hałas, i nie mający końca sznur... motorów - ale jak już ma się dosyć czekania i wreszcie pieszy odważy się wejść na ulicę, to każdy motor, rower, tuktuk i samochód napewno go ominie - tuż przed lub tuż za:). Sprawdziliśmy, działa i teraz sami wymuszamy na nich pierwszeństwo, bo inaczej nigdzie byśmy nie doszli.. Natalcia po drugim dniu spacerowania po mieście skwitowała: `nie lubię motorków` i krzyczała do nich: CIFO!!! CIFO!!!
3. Natalcia jest dla nich taką egzotyką, że mało kto nie skomentuje lub nie uśmiechnie się do niej przy przechodzeniu obok nas. Ktoś nawet się odważył dotknąć jej włosów, inna pani pocałowała ją w ręke, ktoś inny pogłaskał po głowie, a większość robi sobie z nią zdjęcia (lub robi jej zdjęcia)...a to w końcu stolica, więc strach pomyśleć co będzie gdzieś na wsi...
Natalcia narazie znosi to dzielnie, i albo obdarza uśmiechem albo chowa się przed kolejnym zdjęciem. Ale z czasem zapewne straci cierpliwość..
4. Na chodnikach, obok przydrożnych barów hoduje się kury i koguty przywiązane do drzewek, z miską jakiejś zieleniny do jedzenia.. No przecież jak klient sobie zażyczy jajka, skądś muszą je wziąć..:) więc pianie kogutów wzdluż głównych tras stolicy Wietnamu jest na porządku dziennym i wygląda to przeuroczo:)
a pobudka rano pianiem `przyulicznych` kogutów zawarta jest w cenie noclegu na starym mieście:)
Generalnie Hanoi to prawdziwy Sajgon, ale zdecydowanie ma swój urok i kilka ciekawych zabytków. Po dwóch dniach hałasu i wszechobecnego gwaru ulicznego, już się jednak cieszymy na nową odsłonę Wietnamu - Zatokę Halong!